Paleolibertarianin Paleolibertarianin
558
BLOG

Secesja i Konfederacja - cz. 2

Paleolibertarianin Paleolibertarianin Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Już podczas kampanii wyborczej z roku 1860 pojawiały się głosy o możliwych secesjach poszczególnych stanów z Unii. Karolina Południowa stale sondowała nastroje lokalnych ośrodków władzy w pozostałych południowych stanach. Wyjście jednego stanu z pewnością doprowadziłoby do zbrojnego starcia, które bezwątpienia wygrałaby Unia. Lecz pozostałe stany zapowiedziały swoją życzliwą neutralność wobec zbliżającego się konfliktu, a nawet zapewnienia o równoczesnym opuszczeniu Unii wraz z objęciem prezydentury przez Lincolna. Niespełna miesiąc po ogłoszeniu zwycięstwa Abrahama Lincolna w wyścigu prezydenckim, władze lokalny Karoliny Południowej postawiły sprawę jasno - secesja.

Włodarzom zbuntowanego stanu towarzyszył skądinąd słuszny instynkt polityczny. Grudzień, w którym postanowili wyjść z Unii wchodził w skład ponad czteromiesięcznego okresu przekazywania władzy przez prezydenta Jamesa Buchanana, elektowi - Lincolnowi. Rząd federalny był na tyle zdezorganizowany, że nie poczynił konkretnych działań przeciwko secesjonistom.

Bierność rządu federalnego zmotywowała resztę stanów południa. Kolejno Missisipi, Floryda, Alabama, Georgia i Teksas również opuszczały Unię nie napotykając większych trudności. Było to łącznie sześć założycielskich stanów nowego tworu politycznego w ameryce - Konfederacji Stanów Ameryki (Confederated States of America). Legislatywa nowego państwa była wyjątkowo sprawna. Szybko uchwalono konstytucję, która właściwie była modyfikacją ustawy zasadniczej z 1787 z dodatkowymi zapisami (np. dot. polityki celnej)

W wielu stanach pojawiły się jednak trudności. Społeczeństwa były podzielone pomiędzy zwolenników Konfederacji i Unii. Co prawda prezydent Buchanan podjął kilka kroków prewencyjnych jak wysłanie jednostek wojskowych do poszczególnych miejsc w tzw. "stanach granicznych". Tak samo w różnych stanach południowych pojawiały się wszelkie bojówki, oddziały milicji czy ochotniczej straży mające na celu wsparcie jednej ze strony konfliktu.

W marcu 1861 Abraham Lincoln został oficjalnie zaprzysiężony i już w pierwszych przemowieniach dawał do zrozumienia, że sprawy południa nie zostawi tak łatwo. Secesję traktował jako swoiste wykorzystywanie kruczków prawnych przez rządy stanów południowych. Lincoln, choć stanowczy i twardy w tym co mówił, starał się załagodzić spór, mówiąc o "pokojowych rozwiązaniach kwestii amerykańskich". Jednak jego polityka względem zwolenników Konfederacji prowadziła do nieuchronnego konfliktu (aresztowania, fałszowanie wyborów i wiele podobnych prewencyjnych działań). W między czasie do konfederacji dołączały kolejne stany: Wirginia, Arkansas, Karolina Północna i Tennessee.

Przede wszystkim podczas obejmowania przez Lincolna władzy w Unii doszło do wydarzenia zwanego jako - Bitwa o Fort Sumter. To kwietniowe wydarzenie uznawane jest jako początek wojny secesyjnej To wydarzenie było potwierdzeniem, że agresorem w wojnie secesyjnej było właśnie południe. Czy aby na pewno?

Fort Sumter leżał w Karolinie Południowej, która w ramach secesji przestała podlegać pod rząd federalny. jednak Fort Sumter był kontrolowany przez wojska wierne Unii. Trudno mowić o suwerenności państwa (w tym wypadku CSA) kiedy wojska północy stacjonowały tam. Był to dość śliski temat dla polityków południa i północy. Konfederaci dobrze wiedzieli, że próba przejęcia fortu będzie uznana za agresję i doprowadzi do wojny. Wobec tego władze obu państw zaczęły dialog na temat ośrodkow militarnych rządu federalnego znajdujących się na terenie CSA. Rozmowy nie były owocne choć co jakiś czas padały propozycję wymiany: forty, garnizony w zamian za nie wstępowanie do Konfederacji kolejnych stanów. Polityka dialogu nie trwała zbyt długo i przy próbie "dozbrojenia" stacjonujących wojsk w Forcie Sumter armia Konfederatów zaatakowała.

Bitwa o Fort Sumter nie należała do krwawych. Właściwie okazała się banalnym starciem militarnym, które wygrały wojska Konfederacji. Lecz to zdarzenie miało swoje następstwa. W tym momencie wojna była nieunikniona. Wojska federalne musiały wkroczyć na tereny CSA.

Potencjał militarny był nieporównywalny. Północ dyponowała najnowszą technologią w dziedzinie zbrojnej oraz wielkimi zasobami finansowymi, którymi mogła wyjątkowo szybko uzbroić swą armię. Natomiast południe w tej dziedzinie miało tylko jeden atut: błyskotliwych dowódców (gen. Robert Edward Lee - najlepszy tego przykład). Poza tym północ mogła bez żadnych problemów zablokować południe od dostaw z Europy, które wówczas były potrzebne i to one mogły być kluczem do zwycięstwa Konfederacji.

Kolejną szansą dla Konfederacji mogłaby być skuteczna dyplomacja. Władze CSA z Jeffersonem Davisem na czele (pierwszym i jedynym prezydentem) liczyły na mocarstwa Europejskie. Wielka Brytania i Francja miałyby okazać się silnym wsparciem. Wojna domowa w Ameryce była na rękę Zjednoczonemu Królestwu, które rywalizowało m.in. ze Stanami Zjednoczonymi o miano hegemona gospodarczego na świecie. Jednak popularny wówczas izolacjonizm brytyjski nie pozwolił na zaangażowanie się w ten konflikt, przez co nawet nie uznano CSA.

Dominacja północy pod niemalże każdym względem nie okazała się jednak aż tak potężnym argumentem w starciu. Błyskotliwa taktyka czołowych dowódców Konfederacji pokazała, że CSA również może zadać silny cios pewnym siebie Jankesom. I Bitwa nad Bull Run ukazała nie tylko imponujące zdolności dowódców południa ale również niemoc w oddziałach północy, które poniosły porażkę w starciu, które de facto nie powinno sprawić im większych problemów. Wiele zwycięskich potyczek dla CSA okazało się wielkim szokiem dla dowódców Unii, których często zmieniano, tworząc nagłe roszady w sztabach wojsk północy. Bitwa pod Richmond okazała się dowodem na geniusz generałów Konfederacji. Sytuacja CSA przez pryzmat jej politycznego kształtu stawała się co raz bardziej klarowna. Apogeum kontrataków Konfederacji pozwoliło na utrzymanie władzy w znacznej części południowych stanów.

Jednak nawet świetne wyniki w starciach z wojskami północy nie mogły zmienić nieprzychylnych czynników. Armie Unii potrafiły ponosić wielkie straty jednak sytuacja ekonomiczna północy pozwalała na zastępowanie pobitych oddziałów nowymi, świeżymi, gotowymi do walki. Południe nie miało tej możliwości. Opierali się w dużej mierze na niezorganizowanych, prowizorycznych oddziałach, które na dłuższą metę nie były poważnymi jednostkami zbrojnymi.

1863 okazał się punktem zwrotnym w Wojnie Secesyjnej. Bitwa pod Getysburgiem okazała się tryumfem Unii, która w największym starciu całej wojny pokazała, że to właśnie północ dyktuje warunki całym Stanom Zjednoczonym i reszta działań zbrojnych była czystą formalnością.

Ucisk gospodarczy południowych stanów oraz wojna, w której CSA na pewno nie były faworytem, doprowadziły do upadku tak ciekawego precedensu w historii. Republika, która powstała po to by gloryfikować wartości takie jak: wolność, własność, sprawiedliwość, odchodząc od tych cech nie pozwoliła na sprzeciw części konserwatystów, którzy widzieli, że sytuacja wymyka się spod kontroli.

Północoc dążyła do centralizacji państwa w każdej sferze kosztem południa. Rozwinięte na północy banki dążyły do powołania organu centralnego. Idea decentralizacji państwa zginęła wraz z setkami tysięcy Konfederatów w wyniku działań zbrojnych. Wraz z upadkiem CSA i końcem Wojny Secesyjnej mamy do czynienia ze stałym wzrostem znaczenia władzy federalnej co prowadzi do wielkich problemów Stanów Zjednoczonych dzisiaj.

Jednak dziedzictwo konfederackie odrodziło się w ruchu libertariańskim w latach 70. Zamieszanie pojęciowe, które wytworzyło się w obozach: Demokratów i Republikanów wskazuje na to, że zarówno Konfederaci jak i Unioniści przewracają się w grobach, obserwując co dzieje się na obecnej scenie politycznej w USA. Ruch libertariański ma to do siebie, że oprócz swoich działaczy, których jest naprawdę wiele jak na dwupartyjną rzeczywistość w Stanach Zjednoczonych posiada wspaniałą warstwę intelektualną, która nadaje formę tej materii ideowej.

Niestety historię piszą zwycięzcy i po dziś dzień większość osób twierdzi, że był to konflikt pomiędzy złymi zwolennikami niewolnictwa, a dobrymi Jankesami niosącymi wolność ludności murzynskiej. Ówczesna rzeczywistość była o wiele brutalniejsza. W obliczu zbliżającej się gospodarczej katastrofy i stałej centralizacji rządu federalnego, kilka stanów postanowiło rozwiązać problem korzystając z potężnego instrumentu politycznego jakim jest właśnie secesja. Co prawda, była to nieudana próba ale każdy po zweryfikowaniu argumentów za i przeciw powinien stwierdzić, że była godna podziwu i była jednocześnie realną próbą oddziałania na aparat państwowy w celu wymuszenia zmian.

Czy secesja będzie popularniejsza w obecnej rzeczywistości? Wystarczy spojrzeć na europejskie realia. Wiele państw głosi potrzebę opuszczenia Unii Europejskiej, która przypomina XIX wieczną Unię w Ameryce. Pojawia się również dużo głosów dotyczących secesji nawet w zwykłych państwach europejskich: np. Bawaria, która mogłaby nawet okazać się przywróconym Królestwem gdyż na restauracje monarchii w landzie Niemiec czeka Franciszek von Bayer i duża grupa mieszkańców tej krainy.

Jeżeli problemy XXI wieku będą co raz większe ze względu na kryzysy, gospodarcze centralizacje władz, rozrost biurokracji, działania państw opiekunczych - to jedynym remedium będzie właśnie secesja. Oby tylko nie doprowadziło to do niepotrzebnych wojen, które pochłoną ofiary tak samo jak w Wojnie Secesyjnej.







 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura